Pierwszy raz w Bratysławie byłam kilka lat temu, jeszcze przed erą dzieci. Spędziliśmy wtedy z mężem bardzo udany weekend. Trochę zwiedzaliśmy, ale głównie włóczyliśmy się uliczkami, zatrzymując się co jakiś czas na kawę czy lampkę wina. Siedzieliśmy, gadaliśmy, obserwowaliśmy turystów. Błogi czas, który teraz wspominam z sentymentem.
Tym razem miało być jednak inaczej, mieliśmy zabrać ze sobą dzieci, małe dzieci. Do stolicy, miasta pełnego ludzi, gdzie tu przebrać dziecko, gdzie nakarmić. Od razu założyłam, że to się nie uda, że przeżyjemy z nimi jedną wielką mękę. Jedyne co mnie pocieszało to dobre prognozy pogody, bo jeśli będzie ciepło i słonecznie to przecież jakoś przeżyjemy. Ten wpis planowałam wrzucić w zakładkę „Nie polecam”, ale stało się inaczej. Bratysława zaskoczyła nas na plus. Spędziliśmy cudowny tydzień, bez większych kryzysów, przede wszystkim dlatego, że w stolicy Słowacji zadbano o wygodę rodzin z dziećmi. Dlaczego nie chcieliśmy stamtąd wyjeżdżać i co robiliśmy z maluchami, którym chcąc nie chcąc, musieliśmy podporządkować cały wyjazd?